2018-y hod nazaŭsiody zapomnicca dla mianie jašče j trahiedyjaj majho staroha-staroha siabruka, žurnalista i dyrektara infarmacyjnaha ahienctva BiełaPAN Alesia Lipaja.

Paznajomilisia my jašče ŭ 1987-m hodzie, kali Aleś, byŭšy studentam žurfaku, dałučyŭsia da našaj supołki maładych litarataraŭ «Tutejšyja». Jon, viaskovy i ścipły chłopiec, pisaŭ vieršy, bolej słuchaŭ našyja haračyja sprečki, čym braŭ u ich udzieł. Razmovy pra biełaruskuju movu, jakoj nielha zdradžvać, pra zakinutuju kulturu, jakuju treba adradžać, pra našuju historyju, jakuju treba ŭzdymać ź niabytu, — usio heta stała i jahonym. Paezija Anatola Sysa, lidara i ideołaha «Tutejšych», stała dla jaho ŭzoram i va ŭłasnaj tvorčaści. U 90-ja jon šukaje svajo miesca ŭ žurnalistycy i sprabuje arhanizavać svaju spravu. Samyja sprytnyja z žurnalistaŭ pačynali vydavać vydańni dajdžestaŭ, krasvordaŭ, sońnikaŭ, turystyčnych i detektyŭnych hazietaŭ i hnali hetuju rasiejskamoŭnuju rudu na ŭschod, tak i zarablali. Aleś ža zamachnuŭsia na ŭłasnaje niezaležnaje infarmacyjnaje ahienctva. Tak i ŭźnik BiełaPAN — hałoŭnaje i najdaražejšaje jahonaje dzicia.

Dalej išli my pa žyćci paralelna, tolki zredku pierasiakajučysia na raznastajnych sustrečach i pryjomach. Aleś ža zastavaŭsia takim miakkim z vyhladu, ale ćviordym u siaredzinie biełarusam, jakim i byŭ. U studzieni 2014 hoda, kali ja tryvała siadzieŭ u babrujskaj kałonii, padčas sustrečy z žurnalistami, jakija Łukašenka pravodzić štohod, Aleś Lipaj adkryta spytaŭsia pra moj los. Prezident zmaniŭ, kali skazaŭ: «Klanusia vam, ja jaho nia viedaŭ i nia viedaju», bo zhadvaŭ pra mianie ŭ svaich vystupach pierad hetym niekalki razoŭ. Jon pryhadaŭ, što «padatki — heta śviatoje», ale paabiacaŭ razabracca. U vyniku, u červieni 2014 hoda mianie vypuścili «pa amnistyi».

Praz try hady ŭžo, kali Aleś pryjazdžaŭ z Uładzimiram Niaklajevym da majho kuma ŭ Rakaŭ, my prabyli razam ceły dzień, smažyli miasa, chadzili ŭ centr miastečka da carkvy i kaścioła, ahladali kotlišča panoŭ Ździachoŭskich, Isłač i zamčyšča. Ja tady spytaŭsia ŭ jaho, ci sam jon vyrašyŭ zadać hetaje pytańnie Łukašenku pra mianie, ci chtości padkazaŭ jamu, bo — pryjšoŭ čas?

«Sam», — adkazaŭ jon.

I byŭ jon tady ŭžo niejkim addalenym ad budzionnaj mituśni. Ja ž pamiataŭ jaho pa biełapanaŭskich kabinietach na Surhanava i na Akademičnaj, zasiarodžanaha i zakłapočanaha pracoŭnaj mituśnioj, u trojcy i pad halštukam. A tut — usio. Prosta adčuvałasia jahonaja radaść ad byćcia i bolej ničoha. Jamu było pryjemna być ź Niaklajevym-paetam, jak, darečy, i ŭsim nam. Jon daražyŭ hetymi hadzinami ŭ supolnaj kampanii. Ja taksama zaŭvažyŭ źmieny ŭ jahonym unutranym nastroi pa pastach u fejsbuku, dzie ŭsio bolej było fotazdymkaŭ z pryrody, vabłokaŭ i paloŭ. Vidavočna, što jon ŭ vyniku niejkich unutranych źmienaŭ pačaŭ bolej canić čałaviečyja stasunki ź ludźmi, ź jakimi jon chacieŭ być, a taksama tuju pryrodu, jakaja siońnia akalaje nas i jakaja zastaniecca, kali nas užo nia budzie.

A potym byŭ červień 2018 hoda. Aleś patelefanavaŭ mnie i paprasiŭ sustrecca. Byŭ užo viečar, i było zrazumieła, što štości zrabiłasia. My damovilisia sustrecca ŭ horadzie. Užo ciamnieła. Jon ustryvožanym hołasam raspavioŭ, što jaho vyklikali ŭ padatkovuju i pakazali papiery na jahony rachunak u adnoj ź jeŭrapiejskich krainaŭ, jaki ŭłady toj krainy vydali biełarusam. Jon u najbližejšyja dni musiŭ dać tłumačeńni. Usio było dakładna jak u mianie ŭ 2011 hodzie. Ja až nie pavieryŭ napačatku, tak heta było banalna. Zdajecca ž, paśla taho mižnarodnaha skandału, jaki adbyŭsia z maimi rachunkami ŭ Litvie i Polščy, na jakija išli hrošy na dziejnaść «Viasny» i za jakija mianie ŭrešcie pasadzili, ani inšyja dziaržavy nie pavinny byli vydavać biełaruskim uładam rachunki aktyvistaŭ zaprosta tak, ani aktyvisty nie pavinny byli nastupać na tyja samyja hrabli, na jakija daviałosia nastupić mnie. Ale ž nie, my niaŭvažliva słuchajem pra pamyłki inšych i lubim vučycca na ŭłasnych.

«Što rabić?» — spytaŭsia jon.

«U ciabie dva šlachi, — adkazaŭ ja, — ci ty pacichu źjazdžaješ ź Biełarusi, pakul heta jašče mahčyma. Ci zastajeśsia i idzieš u turmu».

«Ja nie mahu źjechać, bo ŭ mianie budzie apieracyja», — adkazaŭ jon.

«Tady rychtujsia, što hetuju apieracyju tabie praviaduć u turemnaj balničcy, — adkazaŭ ja. — A kali źjedzieš, dyk budzieš tady lačycca tam na voli».

Aleś paprasiŭ paraić jamu advakata, i my razyšlisia. Urešcie, jak akazałasia praź niejkalki dzion, jon usio zrabiŭ pa-svojmu. Tak časta byvaje, i z hetym ja sutykaŭsia nie adzin raz: kali ty, zychodziačy sa svajho dośviedu, raiš štości adnoje, ludzi vysłuchoŭvajuć ciabie i robiać pa-svojmu. Ja staŭlusia da hetaha spakojna. Peŭna, što kožny čałaviek maje poŭnaje prava na svoj ułasny vybar.

Zatym praź niekalki dzion patelefanavaŭ Aleś i raspavioŭ, što niavypłačanuju sumu padachodnaha padatku jon vypłaciŭ, tym samym farmalna pryznaŭšy, što hetyja hrošy na zamiežnym rachunku byli jahonym dachodam. Ale litaralna paśla abiedu jaho vyklikali ŭ departamient finansavych razśledvańniaŭ i paviedamili, što zaviedzienaja kryminalnaja sprava.

«Ci ŭziali ź ciabie padpisku ab niavyjeździe?» — spytaŭsia ja.

«Nie», — adkazaŭ Aleś.

«Nu dyk heta tvoj apošni šaniec», — adkazaŭ ja.

Vypłata «schavanaha» za niekalki hadoŭ padatku, uličvajučy sumu, jakaja była na jahonym rachunku, nie pazbaŭlała jaho ad kryminalnaj adkaznaści. Viadoma, sud moh by heta ŭličyć, kali b zachacieŭ…

A zatym było 14-ha červienia. Z samaha ranku ja jechaŭ na pracu ź vioski, nie było jašče vosiem hadzinaŭ, jak u kišeni zatrymcieŭ telefon. Telefanavaŭ Aleś.

«Da mianie hrukajuć niejkija maładyja chłopcy, patrabujuć, kab ja adčyniŭ dźviery».

«Heta mabyć defeeraŭcy, — adkazaŭ ja. — Ty adhuknuŭsia?»

«Nie», — adkazaŭ Aleś.

«Pačakaj adčyniać, pakul ja nie padjedu, a dabiracca mnie dzieści sorak chvilin».

«A čym ty dapamožaš?» — spytaŭsia Aleś.

«Jašče nia viedaju, — adkazaŭ ja, — ale, moža, i dapamahu».

Dźviery Aleś adčyniŭ tolki praz paŭtary hadziny, kali defeeraŭcy vyklikali ślesara, kab uzłamać zamki.

Zatym było čatyrochhadzinnaje stajańnie pad dźviaryma Alesievaj kvatery, pakul tam adbyvaŭsia vobšuk. Tak skłałasia, što sapraŭdy mnie i maim kaleham udałosia ŭ hety čas jamu ŭ niečym dapamahčy. I tam, na kalidornaj placoŭcy, ja daviedaŭsia, što Aleś chvory na rak, što jamu ŭžo rabili apieracyju i nieŭzabavie musili zrabić jašče adnuju. Dla śledčych, jakija pravodzili vobšuk, heta taksama było navinoj i, mabyć, adnym z surjoznych arhumientaŭ, čamu jaho pakinuli na voli. I ja zrazumieŭ, čamu Aleś nie chacieŭ źjazdžać ź Biełarusi. Jon žadaŭ pry lubym raskładzie spraŭ, budzie jon na voli ci nie, budzie jon žyć ci nie, zastacca tut, «na» ci «ŭ» biełaruskaj ziamli. Za apošni tydzień mnie adkrylisia dźvie jahonyja vuścišnyja tajamnicy. Usio ž taki my nie byli blizkimi siabrami. Jon navat pra rak svoj mnie ničoha nie skazaŭ.

Paśla vobšuku apieratyŭniki vyšli razam z Alesiem, u rukach jany nieśli ŭsiaho tolki nievialikuju skrynku, nia tak, jak niekali ŭ mianie, kali adrazu pazabirali ŭsie kamputary i pavyhrabali ŭsie papiery. Aleś byŭ zvonku spakojny i paśmichaŭsia. Značyć, nia ŭsio tak kiepska, zrabili vysnovu my.

Praz paru tydniaŭ ja byŭ na pryjomie ŭ amierykancaŭ. Pryjom prachodziŭ u Domie družby na Vajskovym zavułku. Na ŭvachodzie stajaŭ bliskučy chramavany Charlej, i kožny, chto žadaŭ, moh sieści na jaho i sfatahrafavacca. Niachitryja amierykanskija zabaŭki. Sam pryjom adbyvaŭsia ŭ prysiadzibnym parku. Papury z maršaŭ i himnaŭ hraŭ biełaruski vajskovy arkiestr. I voś, kali ja pačuŭ znajomy matyŭ «Božie, caria chrani!», ja pry Valeryju Karbaleviču nie strymaŭsia:

«Biełaruskaje vojska, mać ich tak! Choć siońnia hatovy pad hety himn iści śpiavać i tańčyć!»

Karbalevič panyła sa mnoj pahadziŭsia.

Tam na pryjomie byŭ i Aleś Lipaj. Jon stajaŭ samotny, adzin za stolikam. Znajomyja, a siarod zaprošanych było niekalki redaktaroŭ, palitołahaŭ i žurnalistaŭ, nia ličačy našych palitykaŭ, nia nadta śpiašalisia ź im pavitacca i parazmaŭlać. Jak byccam by čornuju mietku pačapili jamu defeeraŭcy na štryfiel pindžaka. Ja padyšoŭ da Alesia. My parazmaŭlali. Jon užo byŭ pad padpiskaj. Padčas vobšuku ŭ jaho amal ničoha nie zabrali. Jamu pradjavili abvinavačvańnie pa artykule 243, častka 2. Maim «rodnym» artykule. Kolki razoŭ mnie prychodziłasia nazyvać jaho pry pradstaŭleńni ŭ SIZA i ŭ kałonii. Tam heta było ŭ abaviazkovym paradku: imia, proźvišča, imia pa baćku, hod naradžeńnia, artykuł Kryminalnaha kodeksu, pačatak i kaniec terminu źniavoleńnia.

«Dla suda ŭ ich užo jość usio, što im treba, — adkazaŭ ja. — Dobry znak, što nie ŭziali pad vartu, ale mahli. Zaraz užo i nie ŭciačeš, i suda nie paźbiehnuć».

Aleś z razumieńniem kiŭnuŭ hałavoj. Ale iznoŭ ja nia mieŭ racyi. Jamu heta ŭdałosia.

Za tydzień pierad svaim apošnim dniom Aleś napisaŭ mnie smsku, što chacieŭ by sustrecca. Ja byŭ u adjeździe, ale, ustryvožany, napisaŭ jamu, što viartajusia zaŭtra ŭviečary i hatovy da sustrečy. Heta było pierad vychodnymi, i jon napisaŭ mnie, što sprava cierpić i što my možam sustrecca na nastupnym tydni. A zatym praz paru dzion mnie napisaŭ Dzima Navažyłaŭ, namieśnik Alesia, i paviedamiŭ, što Aleś zaraz nia moža spatkacca i prasiŭ pieranieści sustreču jašče na paru dzion. I ja pahadziŭsia. Praz hetych paru dzion ja daviedaŭsia, što Alesia nia stała. Tak my ź im i nie sustrelisia. I mnie vieradzić ad pačućcia viny ad hetaj zapłanavanaj i niazbytaj sustrečy. Ja tak užo nikoli i nie daviedajusia, što ž jon chacieŭ skazać mnie.

I voś tut, u Hroznym, kładučysia spać, ja dumaju:

«Našto Boh daŭ jamu takija turbotnyja apošnija miesiacy, tydni i dni? Moža, jon nie chacieŭ adpuskać jaho adsiul, ad biełaruskich spravaŭ da apošniaj chviliny? Navat spłaciŭšy adzin adnamu žyćciovuju pazyku, my ŭsio roŭna zastajomsia vinnyja adzin adnamu».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?